Wszystko, co ukryte, będzie ujawnione, a co tajne – wyjdzie na jaw
Moi biologiczni rodzice nigdy nie byli ze sobą w związku małżeńskim. Wychowywałam się bez ojca, który odsiadywał wyroki w więzieniu. Ojciec dopuszczał się kradzieży, rozbojów z użyciem niebezpiecznych narzędzi, wymuszeń. Widziałam go zaledwie kilka razy. Zmarł gdy miałam około 14 lat. O jego śmierci dowiedziałam się kilka miesięcy po tym fakcie, od przypadkowo spotkanego członka jego rodziny.
Mama wyszła za mąż i urodziła moją młodszą o 6 lat siostrę. Mama często nadużywała alkoholu wraz z ojczymem i wtedy jej agresja w stosunku do mnie narastała. Byłam dzieckiem katowanym za jakiekolwiek przewinienie. Za źle napisaną literę „e” (w pierwszej klasie) mama uderzyła mnie w głowę z taką siłą, że moje zęby wbiły mi się w kolano. Biła mnie kablem oraz „dyscypliną” (drewniany trzonek zakończony skórzanymi rzemieniami) i często uderzała moją głową o ścianę. W czasie liceum chodziłam zazwyczaj w golfach bo często miałam na szyi ślady duszenia. Jako nastolatkę wyrzucała mnie często nago na klatkę schodową mówiąc, że nie zapracowałam na żadne z ubrań, które noszę. Wielokrotnie podczas domowych awantur musiałyśmy uciekać z maleńką siostrą z domu. W celu zdobycia pieniędzy mama kazała mi siadać „wujkom” na kolanach. „Wujkowie dopuszczali” się względem mnie czynów lubieżnych. Kilkakrotnie jako nieletnia uciekałam z domu przed przemocą. W wieku 18 lat wyprowadziłam się na stałe z domu. Żyłam w nieprzebaczeniu, miałam zaniżoną samoocenę, nie potrafiłam budować zdrowych relacji, często reagowałam nieuzasadnioną agresją.
Poszukując miłości i akceptacji byłam w dwóch nieformalnych związkach. Z jednego ze związków mam syna. Nawróciłam się dzięki sąsiadom, którzy swoim życiem i uczynkami świadczyli mi o Bogu. W 2004 roku ochrzciłam się. Kiedy mój syn miał 2 latka rozstałam się z jego ojcem. Było mi bardzo ciężko. Niedługo potem wyjechałam do pracy, do Irlandii zostawiając syna u mojej mamy. Był to czas mojego kryzysu wiary, czas samotności i zwątpienia. W czasie pobytu w Irlandii poznałam człowieka (niewierzącego), z którym obecnie jestem w związku małżeńskim. W związku z decyzją mojego męża wróciliśmy do Polski. W związku małżeńskim przez 6 lat zmagałam się z uczuciem agresji, gniewu i nieumiejętnością rozwiązywania konfliktów nawet w najprostszych sprawach. Niejednokrotnie potrafiłam uderzyć mojego męża i syna, co powodowało we mnie narastające poczucie winy i lęku, że ich stracę. Bałam się również tego, że stworzę im „piekło na ziemi”, jakiego sama doświadczyłam w moim rodzinnym domu. W 2009 roku dzięki rozmowie z zaprzyjaźnionym małżeństwem wierzących ludzi zrozumiałam, że muszę przebaczyć mojej mamie i wszystkim tym, którzy mnie skrzywdzili. Tak rozpoczął się proces bożego uzdrowienia. W ciągu około roku pozbyłam się agresji słownej i fizycznej wobec członków mojej rodziny. Był to proces wspierany modlitwą i walką duchową. W miarę mojego powrotu do bliskiej relacji z Bogiem, relacja z małżonkiem ulegała radykalnemu pogorszeniu. Coraz więcej rzeczy robiliśmy osobno, coraz mniej nas łączyło. Każde z nas zaczęło realizować własne pasje. Dodatkowo w niedługim odstępie czasu oboje utraciliśmy pracę. Ponieważ byliśmy związani kredytem na mieszkanie postanowiłam poszukać dodatkowej pracy. W dodatkowej pracy poznałam wielu nowych ludzi (niewierzących). Podczas wyjazdu służbowego byłam bardzo zmęczona i po kolacji, w czasie której wypiłam niewielką ilość alkoholu, poszłam spać gdyż czułam się jak pijana osoba. Rano obudziłam się naga we własnym łóżku. Obok mnie leżał kolega z pracy. Przeraziłam się, zawstydziłam i uciekłam aby ochłonąć. Nic nie pamiętałam i nie wiedziałam jak znalazłam się w tej sytuacji. Miałam ogromne poczucie winy, nie wiedziałam jak się zachować i co zrobić a także jakże zareaguje mój mąż gdyby się o tym dowiedział. Unikałam wszelkich kontaktów z kolegą. Byłam dla niego nieuprzejma i opryskliwa. Niestety nadal spotykaliśmy się służbowo. Moje stosunki z mężem pogarszały się a ja nie zdecydowała się mu powiedzieć o tym wydarzeniu ponieważ bałam się jego reakcji. Uciekałam z domu i od relacji z mężem, które pobudzały moje poczucie winy. Jedynym miejscem ucieczki była moja praca (częste wyjazdy i wiele nadgodzin). Usprawiedliwiałam się przed sobą, że przecież potrzebne są nam pieniądze na spłatę kredytów mieszkaniowego i innych długów, które zaczęły się pojawiać. Z poczucia wstydu nie umiałam z nikim o tym porozmawiać. Czułam się źle sama ze sobą. Kolega z pracy namawiał mnie do intymnych spotkań i pogłębienia relacji. Poddawałam się temu ponieważ w moim umyśle zagnieździło się przekonanie, „że ma on prawo do mnie ponieważ mu uległam”. Całe życie czułam się winna, że „wujkowie” mnie wykorzystywali ale jednocześnie byłam przekonana, że „przecież mieli do tego prawo, przecież to było normalne bo akceptowała to i prowokowała moja mama”. Pewnego dnia udałam się na spotkanie, gdzie słowem dzielił się prorok Ryszard Krzywy. Unikałam jego wzroku i miałam nadzieję, że mnie nie wywoła na środek. Bóg miał dla mnie inny plan. Otrzymałam słowo od Pana, z którego jasno wynikało, że „zaliczyłam wtopę” oraz, że „jeśli nie będę czysta, to podniesie się kurtyna mojego życia i wszyscy zobaczą co się naprawdę za nią kryje”. Postanowiłam ostatecznie zakończyć relację z kolegą z pracy. Nie chciałam już prowadzić podwójnego życia. Miałam dosyć ukrywania się i życia w kłamstwie. Byłam konsekwentna w tej decyzji przez miesiąc. W miesiąc później, dokładnie przy następnym spotkaniu z kolegą mój mąż zobaczył nas w intymnej relacji. Słowo Pana wypełniło się. Mój grzech został obnażony. Nie chciałam już żyć. Sprowadziłam na mojego męża wielkie cierpienie. Sprawiłam niewyobrażalny ból swojemu mężowi i synowi, który choć nie poznał całej prawdy, wie, że zawiodłam mojego męża i zrobiłam „coś złego”. Zrozumiałam również, że potrzebuję dalszego uwolnienia. Zwróciłam się o pomoc do ludzi, którzy mieli doświadczenie w takiej posłudze. Bóg jest łaskawy i prowadzi mnie obecnie do prawdziwej wolności. Stopniowo złamane zostały pewne przekleństwa pokoleniowe. Wyzbywam się niebożych przekonań na swój temat i staram się odpierać inne ataki na moje emocje i myśli. Wyznałam swój grzech przed wierzącymi a mężowi opowiedziałam o całej tej sytuacji.